Z niezwykłą ciekawością
przystąpiłam do lektury książki pt. „Dieta Buddy – Starożytna
sztuka utraty wagi i zachowania zdrowego rozsądku”, której
autorami są Tara Cottrell i Dan Zigmond. Na wstępie od razu
chciałam zaznaczyć, że książka ta nie namawia nas do zmiany
religii , do bycia wegetarianami ani do całodobowej medytacji.
Pokazuje za to ciekawe podejście i sposób na utratę wagi poprzez
trzymanie się kilku podstawowych zasad, które stają się kluczem
do skuteczności Diety Buddy.
W książce opisane jest dokładnie w
jaki sposób we współczesnym nowoczesnym świecie odżywiać się
jak buddyjscy mnisi. Znajdziemy tam instrukcje krok po kroku wraz z
przykładowymi harmonogramami, tak aby zharmonizować swój tryb
jedzenia ze swoim naturalnym rytmem dobowym. Dieta zakłada, że
powinniśmy jeść w ciągu dnia przez określoną ilość godzin,
czyli od pierwszego posiłku do ostatniego nie powinno minąć więcej
niż 9 godzin.
I teraz każdy niech pomyśli kiedy
spożywa swój pierwszy posiłek, a kiedy ostatni i czy te 9 godzin
jest osiągalne? Ja po pierwszej analizie stwierdziłam, że moja
doba jedzeniowa jednak jest znacznie wydłużona w stosunku do tych
założeń. W ramach eksperymentu i sprawdzenia, czy metoda
proponowana w Diecie Buddy jest skuteczna stopniowo skracam czas
spożywania posiłków, ale póki co obserwuję jak organizm na to
wszystko reaguje.
To co mi się podoba w podejściu Diety
Buddy to wolny wybór. Oczywiście trzeba zachować zdrowy rozsądek
i wybierać produkty raczej zdrowe, ale nie ma też wyraźnych
zakazów, są raczej wskazówki czego lepiej nie spożywać. Czy
musimy przestać jeść mięso? Tylko wtedy, gdy tego chcemy. Czy
musimy przestać pić alkohol? Nie musimy, ale należy pamiętać, że
picie alkoholu zalicza się do jedzenia, a w niektórych przypadkach
są to naprawdę spore ilości jedzenia. Tutaj zahaczamy o
wielokrotnie poruszany przez Was problem, czy jak się ma ochotę na
coś słodkiego podczas diety to możemy to zjeść zamiast któregoś
z posiłków? Znam osobę, która z miłości do słodkości
zastąpiła drugie śniadanie słodkimi przekąskami w ramach limitu
kalorycznego. Może mniej zdrowo pod kątem wartości odżywczych,
ale na pewno bardziej zdrowo pod kątem psychicznym. Jako ciekawostkę
dodam, że z uśmiechem na twarzy przeszła 2-letnią drogę do
stracenia 30kg. Może szło jej wolniej, ale dzięki codziennej dawce
słodkich kalorii nie miała napadów na całe tabliczki czekolady
czy wilczego głodu. O tym też jest cały rozdział w niniejszej
książce, w którym podkreśla się, że jedzenie powinno być
przyjemne, powinno nas nie tylko odżywiać, ale też przynosić nam
szczęście. Dieta Buddy wyznacza pewne zasady uważnego jedzenia,
które współcześnie można podeprzeć wieloma naukowymi dowodami.
Opisuje rodzaje bezmyślnego, automatycznego podjadania, które
zapewne są obecne w życiu każdego z nas.
Po przeczytaniu książki widzę pewne
analogie między tym co ja przedstawiam na blogu a tym co głosił
Budda w kwestii utraty wagi. Jedne z najnowszych badań dotyczących
otyłości potwierdzają to, czego pierwotnie nauczał Budda o
odżywianiu: to, kiedy jemy jest tak samo ważne jak to, co jemy. Nie
jesteśmy stworzeni do tego, by jeść przez całą dobę.
Czy książka przekona Was do zmian w
swoim życiu? Tego nie gwarantuję, bo jak ktoś jest z natury oporny
i przekorny to raczej nic z tego nie będzie. Ale jeśli chcecie
wpleść w swoją codzienną dietę (nie tylko odchudzającą)
elementy ciekawej i oryginalnej filozofii życia, to polecam zapoznać
się z tym, co opisane jest w Diecie Buddy. Może te zasady pozwolą
Wam uporządkować swoje dietetyczne życie!