logo

logo

czwartek, 3 listopada 2011

Świadomość, czyli wiem co jem

„Trzeba zdrowo się odżywiać” - tak tak, ale dla mnie to pojęcie nie znaczyło nic, bo traktowałam to jak utarty slogan, hasła propagujące coś, o czym nie miałam pojęcia. Nikt mi nigdy tego nie tłumaczył, nikt mnie nie uświadomił, czemu warto zdrowo się odżywiać. Dlatego postanowiłam stworzyć blog, który mam nadzieję wielu z Was pomoże zrozumieć, co trzeba robić, żeby chudnąć i zdrowo się odżywiać. Taka wiedza w pigułce, ale nie tylko w teorii, a w praktyce – jak gotować i co jeść, żeby było w miarę zdrowo i dietetycznie. Bo musicie pamiętać, że nie wszystko, co zdrowe jest dietetyczne i nie wszystko, co dietetyczne jest zdrowe. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, żeby przy tym wszystkim nie zwariować. To nie znaczy, że czasem nie zjem czegoś z czarnej listy, aż tak dobrze, to ze mną nie jest, ale staram się panować nad swoimi zachciankami i szukać alternatywnych rozwiązań. Sposób na życie jaki tu będę pokazywać, to podejście do diety od strony kalorii i wartości odżywczych.

 
Kilka słów o mnie

Całe życie, od kiedy pamiętam, szukałam sposobu na siebie, na to, żeby ładnie wyglądać, czuć się dobrze i jednocześnie być zdrową. I udało się. Od sierpnia 2010r. zaczęła się moja przygoda z wgłębianiem się w tajniki dietetyki, znaczenia kalorii, wartości odżywczych - ogólnie ze zdrowym żywieniem. Dopiero teraz, jak mam wiedzę w tym temacie mogę powiedzieć, że znalazłam złoty środek. Z perspektywy czasu widzę jak mało przykładałam się do tego, co jadłam, bo wydawało mi się, że skoro nie jem mięsa od 1999r. i prowadzę kuchnię wegetariańską, to przecież zdrowo się odżywiam. Zatem skąd taki kiepski wygląd, średnie zdrowie i wyniki? Skąd wysoki cholesterol? Oczywiście jedzenie z przypadku, na szybko, za tłusto. Teraz zwracam uwagę na to, co jest na moim talerzu, na sposób przyrządzania, na sposób podania. Zmieniłam styl gotowania, styl życia, a moja lista cotygodniowych zakupów jest zupełnie inna niż kiedyś. I wierzcie mi, nie trzeba mieć na to czasu ani nie wiadomo jakich środków finansowych. Ja czasu nie mam, mam dzieci, obowiązki, pracę zawodową i pół godziny po powrocie z pracy do domu, żeby się ogarnąć i ugotować obiad. Także jak się chce, to wszystko się da zrobić. Trzeba się tylko zdyscyplinować.


Kalorie i olśnienie

Kiedyś słyszałam jak się mówiło „to jest bomba kaloryczna” albo „to jest kaloryczne”, ale dla mnie to nie miało znaczenia. Przyjmowałam do wiadomości, że słodycze tuczą, chipsy są niezdrowe, a smażonego powinno się unikać. Ale to, że o tym wiedziałam teoretycznie nie zmieniało faktu, że w praktyce nie robiłam z tym nic, bo nie znałam liczb i faktów namacalnych, więc jakoś się to życie toczyło z niezbyt fajnymi nawykami żywieniowymi. Można powiedzieć, że przyjmowałam te informacje do wiadomości jako fakt oczywisty, na który wpływu nie mam.

Aż postanowiłam jednego dnia, że coś musi się zmienić. Niemożliwe, że ja tak mało jem, tylko 3 posiłki dziennie przecież, a nie chudnę i wręcz odwrotnie to działa niż bym chciała. I zaczęłam czytać, przeglądać książki, artykuły. Ale przede wszystkim otworzyłam stronę z tabelami kalorycznymi i je przeczytałam od deski do deski. Tak, dokładnie przeczytałam każdy produkt i pamiętam jak robiłam wielkie oczy, jak mnie te tabelki zaszokowały i olśniły jednocześnie. Już na drugi dzień wzięłam czarny worek i wyrzuciłam wiele produktów z mojej lodówki, z szafek z zapasami i nadszedł czas szeroko pojętych zmian i nowych zasad żywienia.

A jakie wyniki po zmianach? Ja 20kg mniej, a od największej wagi w życiu jaką kiedykolwiek miałam (nie mówię tu o ciąży) i taką wagę trzymam od grudnia 2010r. Siłą rzeczy na inny styl żywienia przeszedł mój mąż - rezultat to również 20kg mniej. Nie mamy efektu jojo, którym wielu „przyjaznych” ludzi nas straszyło, nawet nie było wahań wagi w międzyczasie, bo to nie była żadna dieta cud, która trwała „od - do”. 


To nasz przepis na życie...


Uzupełnieniem tego postu niech będą te zdjęcia, które zdecydowałam umieścić dopiero teraz, rok od prowadzenia bloga. Kiedyś usłyszałam takie słowa, że fajnie by było, jakbym dała zdjęcia dla motywacji. Bo bez nich wygląda to tak, jakby to był kolejny blog, który prowadzi jakaś tam chuda dziewczyna, co o nadwadze nie ma pojęcia, bo problem jej nigdy nie dotyczył.

Także umieszczam zdjęcia dla motywacji. Dla wszystkich, którym to da nadzieję i siłę, że po 30 latach życia z nadwagą i kompleksami można odzyskać wiarę w siebie!
Stare czasy (rok 2009). 



Po zmianie stylu życia (pierwsze po lewej rok 2011, drugie i trzecie wrzesień 2012).