Każdy
ma inne przyzwyczajenia i codzienne grzeszki, więc postaram się wypisać tu
wszystko to, co powinno się wyrzucić i czym to zastąpić, o ile się da
zastąpić.
Słodycze, chipsy, krakersy, słone
orzeszki i inne przekąski –
niestety zamienników brak. Na czas diety trzeba wyrzucić to całkowicie, tabele
kaloryczne chyba mówią same za siebie. Jak już osiągniecie wynik, jaki chcecie,
to czasem można sobie na coś pozwolić, ale na pewno nie codziennie i nie w
ilościach, które były do tej pory, bo wtedy zaprzepaścicie wszystko co
osiągnęliście. Wszystkie te produkty to prawdziwe bomby kaloryczne, co
zobrazowałam w poście „Podstępne bomby kaloryczne – słodycze i słone przekąski”.
Napoje gazowane, soki/napoje owocowe,
syropy, wody smakowe – należy całkowicie je wyeliminować z diety lub
przynajmniej ograniczyć do minimum. Jeśli chodzi o soki owocowe, to niestety
większość tych, które są w sprzedaży jest dosładzana, choć zdarzają się wyjątki
oczywiście. Najzdrowsze są naturalne soki ze świeżych owoców lub warzyw, które
możemy robić samodzielnie w domu. Wtedy przynajmniej mamy pewność, że nie ma
tam nadmiarowego i zbędnego cukru lub innych środków słodzących. Najlepiej pić
wodę mineralną gazowaną lub niegazowaną. Rynek oferuje też masę produktów typu
light, które często nie mają kalorii lub mają ich kilkanaście na 100ml, ale za
to zawierają chemię słodzącą. Opierając się na słowach Katarzyny Bosackiej z
programu „Wiem co jem” – jeśli już ktoś musi pić napoje light, to niech się
napije, ale tylko od wielkiego dzwonu. O sokach owocowych więcej informacji we
wpisie „Soki owocowe i warzywne”, a
ogólnie o tym co pić i w jakich ilościach w poście „Bilans wodny organizmu”.
Olej, margaryna i inne tłuszcze do
smażenia – do smażenia nie używam ich prawie wcale. Jeśli w przepisach
występuje słowo „usmażyć”, to zawsze mam na myśli „usmażyć bez oleju na patelni
teflonowej”. Owszem, tłuszcze są zdrowe i się z tym zgadzam, ale niech każdy
dodaje do potraw tyle ile trzeba według dziennego zapotrzebowania, według
własnego uznania. Najlepiej tłuszcz spożywać w postaci nieprzetworzonej do
surówek, sałatek, a nie do potraw, które są poddawane długiej obróbce
termicznej. Wtedy tłuszcze tracą swoje wartości odżywcze i wręcz szkodzą
naszemu zdrowiu. Więcej w tym temacie w artykule „Zdrowe tłuszcze”.
Masło – kanapki modyfikujemy i nie
smarujemy masłem, a delikatnymi serkami kanapkowymi, na bazie chudego lub
półtłustego twarożku.
Majonez, sosy majonezowe, śmietana –
zastępujemy je jogurtem naturalnym lub musztardami dla wyostrzenia smaku.
Sery – na czas diety proponuję
wyrzucić całkowicie lub ograniczyć do minimum żółte sery, brie, topione, a
zastąpić je białymi serkami kanapkowymi lub wszelkimi białymi zdrowymi serami.
Więcej o serach i ogólnie o nabiale w poście „Nabiał, co każdy powinien wiedzieć”.
Pieczywo – biały chleb i bułki wyrzucamy z jadłospisu, jemy
ciemny chleb wieloziarnisty, razowy, orkiszowy – wybór tego rodzaju pieczywa na
rynku jest spory. Pieczywko chrupkie to jak kto woli, myślę, że lepiej zjeść 2
kromki ciemnego chleba niż 4 chrupkiego. Kalorycznie wychodzi podobnie, ale
chyba lepiej najadamy się zwykłym chlebem, to takie moje subiektywne odczucie.
O pieczywie i mąkach do wypieków we wpisie „Mąka pełnoziarnista, makaron, pieczywo”.
Wędliny – wyrzucamy balerony,
salcesony, szynki, a zastępujemy to chudymi wędlinami drobiowymi. Jakie są
różnice w kaloryczności poszczególnych wędlin – polecam się przyjrzeć tabelom
kalorycznym, np. zestawienie wędlin pokazałam w poście „Liczenie kalorii, mój sposób na dietę”. To powinno Was przekonać.
Mięso – wyrzucamy golonkę, tłusty
schab, szynki, udka z kurczaka ze skórą i inne tłustości i zastępujemy
najlepiej piersiami z kurczaka lub indyka, wołowiną, cielęciną. Jak mielone, to
drobiowe albo samodzielnie mielimy piersi z kurczaka. To bardzo chude mięso,
które znacznie przyoszczędzi nam kalorii w ciągu dnia. „Smażymy” bez panierki i
bez tłuszczu. Jakie mięsa są uznawane za chude, a na które uważać pokazałam w
tabelach w poście „Liczenie kalorii, mój sposób na dietę”.
Ziemniaki – nie musimy ich
całkowicie eliminować, ale na pewno ograniczyć, zmienić proporcje na talerzu
między warzywami a ziemniakami. Nie robimy purre ze śmietaną czy z masełkiem,
nie polewamy tłuszczem ze smażenia. Ziemniaki, to naprawdę zdrowe warzywa, ale
musicie zmienić do nich dotychczasowe, typowo polskie podejście. Więcej o
ziemniakach w poście "Czy ziemniaki są tuczące. Fakty i mity dietetyczne".
Makarony – wyrzucamy białe makarony,
a zastępujemy je pełnoziarnistymi. Smak moim zdaniem bez zmian, a przynajmniej
pełnoziarnisty makaron jest zdrowy. Ograniczamy też ilość makaronu na talerzu.
Od dzisiaj nie jemy go z ciężkimi sosami, a z warzywami. I stosujemy zasadę
zmian proporcji w potrawie: warzywa z makaronem, a nie makaron z warzywami.
Więcej o makaronach i mące pełnoziarnistej we wpisie „Mąka pełnoziarnista, makaron, pieczywo”.
Kluchy śląskie, kopytka, pyzy, pierogi
– najlepiej sobie darować zbyt duże ilości, bo to głównie tucząca mąka. Ale
można je jeść, nawet na diecie, o czym przekonałam się na własnym przykładzie.
Można te dania zrobić w wersjach dietetycznych. Wszystko w przepisach w dziale "Rozmaitości na gorąco".
Sosy – ciężkich sosów mięsnych na bazie mąki lub
śmietany nie stosujemy, w zamian proponuję delikatne sosy warzywne zagęszczane
jogurtami naturalnymi. Propozycje zdrowych i lekkich sosów w dziale „Sosy, dipy i dressingi”.
Alkohol – zdecydowanie umiarkowanie, jedno piwo ma ok. 250kcal,
więc jak ktoś do kolacji pije 2 to już 500kcal.