logo

logo

czwartek, 15 grudnia 2011

Podstępne bomby kaloryczne – słodycze i słone przekąski, czyli naga prawda o pustych kaloriach




Każdy wie, że słodycze tuczą, a chipsy to sam tłuszcz. Ale i tak większość z odchudzających się skubnie jedno ciasteczko czy kilka orzeszków, bo przecież one takie małe, niepozorne. A potem się każdy dziwi i sfrustrowany mówi: no próbowałem wiele diet, żadna na mnie nie działa.
Sama popełniałam błędy żywieniowe przez większość swojego życia, sama wiele razy mówiłam, że ja tak mam, że diety na mnie nie działają. Dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moją wiedzą, taką wiedzą zwykłego człowieka, który zanim przejdzie na dietę powinien sobie uświadomić to, że nasze małe grzeszki, to tak naprawdę niewybaczalne grzechy kaloryczne.


SLOGANOWE MITY
Ile to ma kalorii?
Obserwuję ludzi i widzę, że nie chudną, bo chyba nie są świadomi tego co jedzą. Jakiś czas temu podczytywałam fora dietetyczne, chciałam wiedzieć jakie tam są pomysły na chudnięcie, myślałam, że może któryś przechwycę. Weszłam na pierwszy lepszy wątek, a tam przez 4 strony debata ile kalorii ma ptasie mleczko, bo leżą 3 małe kostki przed dziewczyną i ona myśli czy może je zjeść czy nie, czy jej zaszkodzi w odchudzaniu czy nie. Pyta koleżanek, żeby ją wspierały w tej ważnej decyzji, aż po 4 stronie pisze: zjadłam. To było dość zabawne z moje punktu widzenia, bo widziałam siebie sprzed kilku lat. Ja nie patrzyłam, że coś jest kaloryczne, ja patrzyłam, że jest małe. Podstawowy błąd, to przejść na dietę i pozwalać sobie na „małe co nieco” zbyt często.

Puste kalorie
Zacznijmy od tego, że puste kalorie to takie pojęcie, które wielu osobom nie mówi nic. Pusty kojarzy nam się z zerem, ale puste kalorie nie oznaczają zera. Jest to zero pod względem odżywczym, natomiast dostarcza nam tej złej energii, która się magazynuje boczkach i bioderkach. Dlatego nie warto jeść słodkiego, słonych przekąsek, bo głodu nie zaspokoją, wartości odżywczych, witamin i minerałów nie dostarczą, a dodatkowych kilogramów owszem i to w szybkim tempie.

Tendencja do tycia
Jestem przeciwniczką tego stwierdzenia i tłumaczenia swojej kiepskiej figury tymi słowami. Owszem, zgadzam się z tym, że są szczęśliwcy z super przemianą materii i mogą jeść za dwoje, a i tak są szczupli. Zgadzam się również z tym, że każdy tyje inaczej i jeden ma tendencje do dużej pupy, inny do wypukłego brzuszka, a jeszcze inny do grubawych nóżek. Ale obserwując ludzi stwierdzam, że wiele osób, które znam zajada ciasteczko za ciasteczkiem, orzeszka za orzeszkiem i mówi mi przeżuwając kolejne ciacho: „tobie to dobrze, szczupła jesteś, ja nie mogę schudnąć, bo mam tendencje do tycia, u mnie to rodzinne”. A ja wtedy myślę sobie, że to nie jest tendencja do tycia, to jest tendencja do jedzenia, a to dwie różne sprawy. A czemu rodzinne? Bo jak mama tłusto gotuje i dogadza dzieciom, to wszyscy w rodzinie wyglądają tak jak wyglądają. Po mojej rodzinie widzę, że wieloletnie tłumaczenie się tendencjami do tycia jakoś nagle przestało działać jak wszyscy się zaczęli zdrowo odżywiać, więc jednak to nie do końca geny. Choć nie twierdzę, że nie mają żadnego wpływu, ale myślę, że przy porządnej pracy nas sobą i swoim talerzem znacząco można tą teorię „tendencji do tycia” obalić.

Świadomość kaloryczna
Myślę, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem „uświadomiona kalorycznie”. Nie patrzę na normalne jedzenie przed pryzmat kalorii (już nie, bo na diecie było to moją lekką obsesją), ale na słodycze i przekąski nadal tak patrzę i w sumie się z tego cieszę, że mi taki nawyk pozostał, bo łatwo się zapomnieć. Warto sobie wzrokowo uświadomić, jak niewiele trzeba, żeby zjeść w ciągu dnia za dużo. Zachęcam do przyjrzenia się tym zdjęciom, bo niektóre naprawdę wywołują powszechne zdziwienie i lekki szok, szczególnie wśród tych, co się nigdy nie interesowali kaloriami.


CZEKOLADOWA ROZKOSZ
Czekolady, cukierki czekoladowe, wafelki w czekoladzie… Większość z nas to lubi. A skład czekolady to przede wszystkim miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz cukierniczy, cukier, środki słodzące, czyli generalnie sam cukier i tłuszcz. Wartość energetyczna czekolady to średnio 550kcal/100g, a 100g to jedna tabliczka czekolady. W tej jednej tabliczce 30% to tłuszcz, 60% to węglowodany, a to wszystko idzie nam w boki, niestety. Jedząc czekoladę na diecie ciężko będzie zachować poziom 1200kcal dziennie.

Złapane przypadkiem, czyli jak mało i dużo zarazem
Przedstawiam niepozorne, złapane w przelocie czekoladki, takie jedne z bardziej popularnych wyrobów typowo czekoladowych.




Ptasie mleczko (2 kostki) – 100kcal
Czekolada mleczka (4 kostki) – 120kcal
Michałki (2 cukierki) – 160kcal
Tofeefe (3 cukierki) – 120kcal


Orzeszki i inne maleństwa w czekoladzie
Poniżej talerzyki odpowiednio od lewej: cukierki M&M, rodzynki w czekoladzie, draże orzechowe. Na każdym talerzyku 100kcal. A kto z nas łasuchów kończy na kilku rodzynkach? Założę się, że niewielu ma tak silną wolę, zazwyczaj jest to dużo więcej, bo się je i się tego nie czuje ile się zjadło. Przynajmniej ja tak miałam, że jak już, to cała paczka.


No a jak już mówimy o tym, że na kilku drażach się nie kończy, to zdjęcia poglądowe całych paczek, które zazwyczaj kupujemy.





Rodzynki w czekoladzie (paczka 100g) – 430kcal
Cukierki M&M (paczka 110g) – 540kcal
Żelki (paczka 100g) – 355kcal
Draże orzechowe (paczka 80g) – 370kcal


Batony czekoladowe
To częsta przegryzka w przelocie, która ma nam dodać energii. Tylko, że oprócz energii dostarcza nam pustych kalorii i tłuszczyku w boczkach.

Baton Lion – 210kcal
Baton Snickers – 260kcal
Baton Twix (2 paluszki) – 252kcal
Baton Mars – 210kcal
Baton z nadzieniem toffi – 210kcal
Baton Kinder Bueno (2 batoniki) – 252kcal



CIASTA I CIASTECZKA
Zwykle mnóstwo cukru, tłuszczu, często z dodatkami orzeszków, czekolady, maziastych kremów. Zarówno te sklepowe gotowce na wagę, jak i domowe pieczone ciacha, to samo zło z punktu widzenia diety. Najlepiej unikać, bo to bardzo podstępne bomby kaloryczne.

Ciasteczka, pierniczki i wafelki
Kilka popularnych ciasteczek kruchych, wafelków i pierniczków, o których można jednocześnie powiedzieć „małe a cieszą” i „małe a tak kuszą na diecie”.




Delicje (2 ciasteczka) – 110kcal
Piernik w czekoladzie – 130kcal
Piernik w lukrze – 150kcal
Wafelek Grześki w czekoladzie – 210kcal





Ciastko pomarańczowe – 160kcal
Kruche ciasteczka maślane (2 sztuki) – 150kcal
Ciastko z galaretką – 140kcal
Rurki nadziewane (3 sztuki) – 165kcal





Wafelki kakaowe (2 sztuki) – 150kcal
Wafelki śmietankowe (3 sztuki) – 150kcal
Herbatniki (6 sztuk) – 130kcal
Biszkopty duże (5 sztuk) – 120kcal

Ciacha z cukierenki
Dla tych, co tak bardzo lubią serniczki, szarlotki i inne pieczone pyszności z cukierni (lub od mamusi).





Sernik (1 porcja) – 300kcal
Szarlotka z kruszonką (1 porcja) – 320kcal
Napoleonka (1 porcja) – 350kcal
Ciastko z dziurką z bitą śmietaną – 310kcal





Pączek z budyniem w lukrze – 400kcal
Bułka słodka z makiem – 350kcal
Bułka słodka z budyniem – 380kcal
Rogal francuski z nadzieniem czekoladowym – 350kcal



Moje dietetyczne słodkości może i są mniej tuczące niż inne i w jakiś tam sposób nas na chwilę zadowolą, ale to nie oznacza, że można jeść je bez umiaru, bo swoje kalorie też mają.





Torcik a’la rafaello (1 porcja) – 150kcal
Jogurtowiec (1 porcja) – 105kcal
Tartaletki (2 sztuki) – 150kcal
Orzeszki (4 sztuki) – 140kcal


SŁONE I SŁODKIE MALEŃSTWA
Imprezowe szaleństwa, które u niektórych niestety nie są jedynie okazjonalnie. Te małe orzeszki, chipsiki, paluszki – to nas gubi. Spotkałam się nawet z taką teorią: „zapycham się orzeszkami, bo są zdrowe i małe”, to cytat prosto z jednego z forum. Albo ktoś pisał, że lubi słodycze i żeby o nich nie myśleć zajmuje ręce paluszkami słonymi. Dlatego myślę, że czas na bolesną prawdę o tych niepozornych przegryzkach, bo nie jest tak kolorowo jak nam się wydaje.

Słone przekąski
O chipsach można powiedzieć jedno – niezdrowe, ale i tak je jemy. Przeciętnie chipsy mają ok. 525kcal/100g, z czego 30% to tłuszcz a 50% węglowodany. To i nic dziwnego, że zasłużyły na miano tuczących. A krakersy? O tym jakoś mniej się mówi, a mają niewiele mniej, bo 500kcal/100g. A nasze leciutkie słone paluszki (zresztą nie tylko słone), które w ogóle na tłuste i tuczące nie wyglądają to 420kcal/100g. Także wszystkie takie przekąski darujcie sobie, bo nie schudniecie. Na wszystkich talerzykach są ilości odpowiadające 100kcal.


Orzeszki
Orzechy są zdrowe, temu zaprzeczyć nie mogę. Zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe potrzebne do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Mają dużo witamin, są bogactwem białka. Ale to nie powinno nas zachęcać do przegryzania. Ich właściwości zdrowotne to jedno, ale właściwości kaloryczne to średnio 620kcal/100g, z czego 60% to tłuszcz. Na diecie nie polecam zasiadać z paczką, orzeszek za orzeszkiem, a licznik kaloryczny szybko bije. Na zdjęciach dosłownie po kilkanaście sztuk i 100kcal zgromadzone.










Podobnie nie polecam skubania pestek dyni i słonecznika, też są zdrowe, ale bardzo zgubne. Takie zajęcie rąk na dłuższą chwilę, a bilans kaloryczny pokaźny, bo jedne i drugie mają średnio 550kcal/100g. Na talerzykach jedynie 100kcal.



Suszone owoce kandyzowane
Suszone owoce generalnie też są zdrowe, są bogatym źródłem błonnika. Suszone rodzynki, suszone śliwki są smaczne i zdrowe, ale kalorie to też nic ciekawego, choć już nie aż tak strasznie jak przy orzeszkach – średnio 280kcal/100g i ok. 70% to węglowodany. Owoce kandyzowane trochę więcej kalorii, bo są ze spora ilością cukru, 330kcal/100g z czego 65% z tego to węglowodany. Także przyjrzyjcie się ilościom odpowiadającym 100kcal.


Myślę, że komentarz podsumowujący jest zbędny, każdy niech wyciągnie wnioski czy warto na diecie podgryzać czy lepiej się powstrzymać. Mam nadzieję, że wielu z Was pokazałam jak łatwo popełnić błędy, przez które stosowane diety nie przynoszą rezultatów.