logo

logo

czwartek, 1 grudnia 2011

Jak nie głodować na diecie, czyli moje zestawy obiadowe




Kiedy opowiadam o diecie i o zdrowym żywieniu często padają pytania, czy oby na pewno nie chodzimy głodni. Ludzie myślą, że jak się jest na diecie, to jest to równoznaczne z głodowaniem i frustracją z tym związaną. W sumie trochę się nie dziwię, bo kiedyś też tak myślałam, mało tego, ja tego doświadczyłam na sobie. Im dłużej byłam na diecie, albo im dłużej sobie wmawiałam, że od jutra się odchudzam tym bardziej głodna chodziłam. No bo jak tu uwierzyć, że mam się najeść na obiad jedynymi 400kcal, jak przykładowo schabowy w panierce ma 400kcal, a reszta to gdzie? Dla tych, którzy niedowierzają, że jest możliwe jeść dużo ilościowo, a mało kalorycznie, post poglądowy ze zdjęciami.






Żebyście mieli obraz jak duży jest talerz, na którym jemy obiady - zdjęcie zwykłego jajka, tak dla przedstawienia skali porównawczej. Zatem widzicie, talerze wcale nie są małe, ilości spore, dlatego głodni bez wątpienia nie chodzimy.



 
Magiczne 400kcal

Zacznijmy od tego, co to jest 400kcal, bo nie każdy ma wyobrażenie czy to dużo czy to mało. Zatem przedstawiam kilka znanych i lubianych przekąsek i przegryzek międzyposiłkowych, które najczęściej dla zabicia czasu i zajęcia rąk jemy, nie mając świadomości ile w tym tzw. pustych kalorii.



Orzeszki – niezależnie jaki rodzaj, wszystkie mają grubo ponad 600kcal/100g, na pewno się tym nie najemy, pól godziny później i tak zjemy normalny posiłek. Będąc na diecie 1250-1300kcal jak zjemy taką porcyjkę, to już wykorzystamy 1/3 tego, co możemy zjeść w ciągu dnia, a głodu nie zaspokoimy. Zdecydowanie odradzam podjadanie tych maleńkich zdradliwych orzeszków, bo małe nie oznacza, że ma mało kalorii.

Na zdjęciu 60g orzeszków, które ma ok. 400kcal w zestawieniu z obiadami, każdy ma ok. 400kcal.





Chipsy – chrupiące pikantne chipsiki, mimowolnie się je podgryza jak są pod ręką. Mają średnio 550kcal/100g, mnóstwo tłuszczu i żadnych wartości odżywczych. Ale pozornie z wyglądu są leciutkie, prawda? Lepiej sobie darujmy takie przegryzki, bo żołądka tym nie zaspokoimy i upomni się o obiad w dość krótkim czasie.

Na zdjęciu 75g chipsów, które mają ok. 400kcal w zestawieniu z obiadami, każdy ma ok. 400kcal.





Ptasie mleczko – niby lekka puszysta pianka, no cóż ona nam zrobi? I kosteczka za kosteczką idzie, a jak ktoś lubi, to często z rozsądku kończy po pierwszej warstwie z opakowania, a jak rozsądku nie ma to brnie dalej, znam co najmniej kilka takich osób. Ptasie mleczko wbrew swojej lekkości ma ok. 50kcal/1kosteczkę. Opakowanie ma 36szt, jedna warstwa „lekkiej” pianki to 900kcal.


Na zdjęciu 8 kostek, które ma ok. 400kcal w zestawieniu z obiadami, każdy ma ok. 400kcal.





Czekolada – średnio w tabliczce jest 15 kostek, a tabliczka ma 100g. Cała tabliczka to ok. 570kcal, każdy wie ile tego potrafi zjeść na jedno posiedzenie, nawet są tacy, co tabliczkę zjedzą, bo jak dobra z nadzieniem, to czemu nie. I tak mała kosteczka goni małą kosteczkę i bilans energetyczny „rewelacyjny”.

Na zdjęciu 10 kostek czekolady, które mają ok. 400kcal w zestawieniu z obiadami, każdy ma ok. 400kcal.





Pączek – smażony na głębokim oleju sporo wchłania tłuszczu, stąd ma 400kcal. Często go przegryzamy gdzieś tam w pędzie pracy, tak w międzyczasie. Niepozorny pączek, to mnóstwo zbędnych kalorii, bo po nim i tak każdy zje obiad. No a tłusty czwartek? Ile ich jecie w ciągu dnia... no dobra raz w roku rozpusta, nie będę się czepiać ani komentować. Ale na codzień lepiej z pączka zrezygnować na rzecz normalnego, dużego i pełnowartościowego posiłku.

Na zdjęciu pączek z dżemem z cukrem pudrem, ok. 400kcal w zestawieniu z obiadami, każdy ma ok. 400kcal.




300kcal, to jest możliwe

Nie wszystkie moje obiady to 400kcal, czasem jak przygotuję kilka sałatek bardzo niskokalorycznych, albo potraw zdecydowanie warzywnych, to nie jest problemem zejść do niższego poziomu kalorycznego. To szczególnie przydatna informacja dla tych, co na ostrym ograniczaniu dziennych kalorii chcą zejść z obiadem do 300kcal i nie głodować. Oczywiście da się, bo jak się odpowiednio dobierze sałatki niskokaloryczne, których będzie dużo objętościowo, to na pewno się tym najemy i zaspokoimy żołądek. Poniżej przykłady takich zestawów obiadowych ok. 300kcal.




Makarony

Być na diecie nie oznacza rezygnować ze wszystkiego co się lubi. Może ze słodyczy i słonych przekąsek owszem, ale niektóre ulubione potrawy można zostawić, trzeba je tylko zmodyfikować. Między innymi mówię tu o makaronach, które powszechnie uważa się za tuczące. Może i tak jest, nie twierdzę, że odkryłam sposób na to, żeby nie tuczyły, ale na pewno znacznie ograniczyłam kaloryczność potraw z makaronu. A jak? Zmieniłam makaron z białej mąki na pełnoziarnisty i zmieniłam proporcje między makaronem a sosem i warzywami. Kiedyś jedliśmy makaron z sosem, teraz jemy warzywa z dodatkiem makaronu. Różnica kaloryczna ogromna, a objętościowo – sami oceńcie czy warto.

Na zdjęciu po lewej stara wersja makaronu - 150g makaronu (suchego) i sos pomidorowy z torebki, wartość energetyczna tego obiadu – 600kcal.


Na zdjęciu po prawej nowa wersja makaronu – 50g makaronu (suchego) i spora ilość warzyw z odrobiną sosu pomidorowego (własnej roboty) – 250kcal.




Frytki

Frytki lubimy, ale już ich nie jemy.  Robię swoje pieczone ziemniaczki, różyczki ziemniaczane lub po prostu kroje ziemniaki na kształt frytek i do pierkarnika. Bez użycia jakiegokolwiek tłuszczu, różnica kaloryczna kolosalna. Smak oczywiście też inny, no frytek to na pewno nie zastąpi. Jak ktoś je bardzo lubi, to będzie mu czegoś w tym brakowało, ale jeśli chodzi o moje zdanie i mojej rodziny – frytek nie potrzebujemy.
Na zdjęciu po lewej frytki z mrożonki (250g) zrobione w piekarniku - 575kcal.


Na zdjęciu po prawej frytki z 1/2kg ziemniaków zrobione w piekarniku – 385kcal.


Na pozostałych dwóch zdjęciach 1/2kg ziemniaków przygotowanych na różne sposoby, przy czym zaznaczam, że różyczki są tutaj na dużo większym talerzu niż ten standardowy, bo na normalnym obiadowym się nie zmieściły. Każda z tych porcji ma ok. 350-390kcal.




PIZZA

Taka z żółtym serkiem, na grubym cieście ociekająca tłuszczykiem i kaloriami... to jest ta szeroko pojęta bomba kaloryczna. Nie mam dla Was zdjęcia porównawczego, bo ogólnie rzecz biorąc nigdy nie kupiłam pizzy i nawet w celach pokazowych, dla zasady, też nie kupię. Pizzę, nawet tą niezdrową, od zawsze robiłam sama. Na temat pizzy wszystko opisałam w przepisie tutaj. W tym miejscu jedynie wspomnę tyle, że pizza na tym zdjęciu była dokładnie mierzona i ważona i ma ok. 450kcal.



 Zatem pamiętajcie jedną główną zasadę, którą się musicie kierować:


Aby schudnąć trzeba jeść... ale z głową i rozsądkiem.