Małgosia osiągnęła spektakularny wynik utraty 50kg. Waga startowa - 105kg, końcowa 55kg! Ta niesamowita kobieta ma 58lat! Kolejna osoba z pokolenia mojej mamy, która udowadnia, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Przedstawiam historię odchudzania Małgosi, którą opisała mi w mailu...
Byłam "przy kości " praktycznie od zawsze, a najbardziej od 13 roku życia. Próbowałam się odchudzać wielokrotnie, pierwszy raz mając 16 lat. Przy wzroście 157 cm ważyłam wtedy 65 kg i tak zawsze byłam jedną z najgrubszych dziewczyn w klasie. Tylko, gdy studiowałam, po 20-tce ważyłam wyjątkowo mało, bo 46 kg, ale to chyba było spowodowane sporym stresem. Potem do 29-go roku życia ważyłam ok. 54-55 kg i ta waga była moją idealną wagą. Największe jednak problemy z wagą zaczęły się po urodzeniu pierwszego syna, w wieku 30 lat, w ciąży przytyłam 18 kg, ale po porodzie został mi wielki brzuch i musiałam się wiele razy odchudzać, żeby wyglądać "jak człowiek". Mając 34 lata udało mi się wrócić do wagi 54 kg i wtedy po raz drugi zaszłam w ciążę , przytyłam znowu 18 kg, ale po porodzie zaczęłam szybko tyć. W 1998 r. ważyłam już 90 kg i już źle się czułam fizycznie i psychicznie. Wpadałam w depresję, próbowałam wielu diet. W lipcu 1998 r. zaczęłam ograniczać jedzenie, pić herbatki wspomagające odchudzanie, w ciągu miesiąca udało mi się zrzucić 4 kg, potem przeszłam na dietę Cambridge 3 tygodniową (400 kalorii dziennie), schudłam na niej 8 kg , już miałam 12 kg mniej. Wtedy zapisałam się w Krakowie do Klubu Grubasa, gdzie polecano stosować nam dietę 1000 kalorii, jeść 5 posiłków dziennie , potem do zajęć włączono nam ćwiczenia godzinne. Mieliśmy chudnąć ok.1 kg na tydzień czyli ok.4-5 kg miesięcznie. I tak ćwicząc i jedząc skromnie (ale jak się potem okazało nie całkiem właściwie) w ciągu 8 miesięcy zrzuciłam 30 kg i ważyłam 58 kg. Nie czułam się jednak najlepiej, miałam już 44 lata, pojawiły się duszności w klatce piersiowej. Zrobiłam sobie wyniki badań i okazało się, że bardzo podniósł mi się poziom cholesterolu i trójglicerydów we krwi (miałam wyższe niż przed schudnięciem), poszłam na badania do kardiologa, który stwierdził chorobę wieńcową serca i przepisał mi leki. Ograniczyłam ruch, znowu zmienił mi się metabolizm i w ciągu kilku lat (od 1999 r. do 2011) dobiłam do wagi 105 kg.
Byłam "przy kości " praktycznie od zawsze, a najbardziej od 13 roku życia. Próbowałam się odchudzać wielokrotnie, pierwszy raz mając 16 lat. Przy wzroście 157 cm ważyłam wtedy 65 kg i tak zawsze byłam jedną z najgrubszych dziewczyn w klasie. Tylko, gdy studiowałam, po 20-tce ważyłam wyjątkowo mało, bo 46 kg, ale to chyba było spowodowane sporym stresem. Potem do 29-go roku życia ważyłam ok. 54-55 kg i ta waga była moją idealną wagą. Największe jednak problemy z wagą zaczęły się po urodzeniu pierwszego syna, w wieku 30 lat, w ciąży przytyłam 18 kg, ale po porodzie został mi wielki brzuch i musiałam się wiele razy odchudzać, żeby wyglądać "jak człowiek". Mając 34 lata udało mi się wrócić do wagi 54 kg i wtedy po raz drugi zaszłam w ciążę , przytyłam znowu 18 kg, ale po porodzie zaczęłam szybko tyć. W 1998 r. ważyłam już 90 kg i już źle się czułam fizycznie i psychicznie. Wpadałam w depresję, próbowałam wielu diet. W lipcu 1998 r. zaczęłam ograniczać jedzenie, pić herbatki wspomagające odchudzanie, w ciągu miesiąca udało mi się zrzucić 4 kg, potem przeszłam na dietę Cambridge 3 tygodniową (400 kalorii dziennie), schudłam na niej 8 kg , już miałam 12 kg mniej. Wtedy zapisałam się w Krakowie do Klubu Grubasa, gdzie polecano stosować nam dietę 1000 kalorii, jeść 5 posiłków dziennie , potem do zajęć włączono nam ćwiczenia godzinne. Mieliśmy chudnąć ok.1 kg na tydzień czyli ok.4-5 kg miesięcznie. I tak ćwicząc i jedząc skromnie (ale jak się potem okazało nie całkiem właściwie) w ciągu 8 miesięcy zrzuciłam 30 kg i ważyłam 58 kg. Nie czułam się jednak najlepiej, miałam już 44 lata, pojawiły się duszności w klatce piersiowej. Zrobiłam sobie wyniki badań i okazało się, że bardzo podniósł mi się poziom cholesterolu i trójglicerydów we krwi (miałam wyższe niż przed schudnięciem), poszłam na badania do kardiologa, który stwierdził chorobę wieńcową serca i przepisał mi leki. Ograniczyłam ruch, znowu zmienił mi się metabolizm i w ciągu kilku lat (od 1999 r. do 2011) dobiłam do wagi 105 kg.
Już nie wspomnę o wyglądzie, ale pojawiły się u mnie choroby, które zagrażały nie tylko mojemu zdrowiu, ale i życiu. Wymienię je:
- choroba wieńcowa serca
- bezdechy nocne
- zatkana tętnica szyjna , co groziło wylewem, udarem lub zawałem serca lub mózgu
- chrapanie
- nadciśnienie
- niedoczynność tarczycy
- nietrzymanie moczu
- częste migreny
- bóle kolan
- bóle lędźwiowe
- bóle reumatyczne
- otłuszczona wątroba ( 5-krotnie podwyższony wskaźnik GGTP )
- depresja
- chore zatoki ( katar non stop )
- stałe zmęczenie
- obrzęk kostek u nóg i nadgarstków
Jestem stałą czytelniczką SUPERLINII – praktycznie od 1998r., co miesiąc kupuję tę wspaniałą gazetę, z której czerpię mnóstwo fachowej wiedzy, a także motywacji.
- choroba wieńcowa serca
- bezdechy nocne
- zatkana tętnica szyjna , co groziło wylewem, udarem lub zawałem serca lub mózgu
- chrapanie
- nadciśnienie
- niedoczynność tarczycy
- nietrzymanie moczu
- częste migreny
- bóle kolan
- bóle lędźwiowe
- bóle reumatyczne
- otłuszczona wątroba ( 5-krotnie podwyższony wskaźnik GGTP )
- depresja
- chore zatoki ( katar non stop )
- stałe zmęczenie
- obrzęk kostek u nóg i nadgarstków
Jestem stałą czytelniczką SUPERLINII – praktycznie od 1998r., co miesiąc kupuję tę wspaniałą gazetę, z której czerpię mnóstwo fachowej wiedzy, a także motywacji.
I tak powoli w roku 2011 zaczęłam dojrzewać do odchudzania. Wystraszyłam się, jak dowiedziałam się, że moja koleżanka w tym samym wieku i o podobnej tuszy poszła do szpitala na serce i po tygodniu zmarła. Pomyślałam sobie wtedy, że jak się nie wezmę ostro za siebie, to ja będę następna. Do odchudzania najbardziej mnie zmotywował Adrian Lukoszek z Tarnowskich Gór, który w sposób naturalny w ciągu roku schudł 120 kg (od wagi ponad 220kg). Jego historia i historia osób, którym on pomógł (historie te są od 2011 opisywane w gazecie Takie jest życie) zmobilizowały mnie do odchudzania. Znajomi mówili mi, żebym schudła chociaż 20 kg, to będzie super. Mówili również, że to niemożliwe, żebym wróciła do swojej wymarzonej wagi czyli 55kg. Spotkałam się z Adrianem kilka razy, kupiłam też jego książkę "Tajemnica Adriana" i podjęłam walkę. Przede wszystkim uwierzyłam, że jest to możliwe, że się uda, nie wiedziałam w jakim tempie będę chudła, bo jak się to robiło wiele razy, to metabolizm się staje powolniejszy, a jeszcze 9.11.2011, jak rozpoczęłam dietę, miałam 56 lat. Dużo łatwiej chudną młode osoby, bo mają inne ciało i szybszą przemianę materii. Wspomnę jeszcze , jakie nawyki żywieniowe mnie gubiły - ŚMIECIOWE JEDZENIE, NADMIAR SŁODYCZY, JEDZENIE RZADKO, ALE DUŻO, BYLE CO I BYLE KIEDY. Jak tyłam, to w ogóle nie chciało mi się ruszać. Nie mieściłam się w wannie, nie mogłam zawiązać sobie sznurówek przy butach, nie mogłam robić generalnych porządków w domu, kiedyś załamała się pode mną drabina - złamał się szczebel i się potłukłam. Chodziłam, jak "kaczka", dosłownie "nogi mnie nie niosły".
Brzuch miałam taki duży, że ludzie ustępowali mi miejsca w tramwaju czy autobusie. Nie mogłam nawet chodzić, tak mnie bolały nogi. Koszmar.
Wiedziałam, że pierwszy miesiąc nie będzie najłatwiejszy i nie był. Ponieważ zmieniłam całkowicie styl życia, organizm zaczął powoli wydalać toksyny. Miałam silne bóle głowy, skaczące ciśnienie, byłam senna i stale zmęczona, bolały mnie kolana. Jadłam 5 razy dziennie, tak ok. 3-4 godziny, rano na czczo piłam 1 łyżkę 6% octu jabłkowego na szklankę wody, po 30 minutach jadłam śniadanie - np. 2 kromki VASA posmarowane przecierem pomidorowym, trochę wędliny drobiowej, sałatka warzywna (pomidory, papryka, cebulka, rzodkiewka, rukola, roszponka, sałaty) z solą o obniżonej zawartości sodu (firmy Magdisol), przyprawy ziołowe, trochę oliwy z oliwek, 1 jajko na miękko, 1 szklanka jogurtu naturalnego, kefiru lub maślanki. II śniadanie - przekąska - jakiś owoc , np.1 banan, na pół godz. przed obiadem woda z octem jabłkowym, potem np. kasza (wszelkie rodzaje) - ok. pół saszetki, mięso drobiowe lub ryba (nie smażone), warzywa, po 3 godz. podwieczorek - jakiś owoc lub warzywko, przed kolacją znowu woda + ocet jabłkowy i cała miseczka różnych owoców - przede wszystkim czerwony greipfruit, 1 kiwi , 1 plasterek świeżego ananasa - owoce te kapitalnie uelastyczniają skórę i przyśpieszają metabolizm. Ocet jabłkowy zawiera pektyny (błonnik) i 20 związków mineralnych (w tym cenny dla serca potas). Uelastycznia skórę i przyśpiesza metabolizm. Oczywiście między posiłkami woda, herbatki bez cukru - zielona, czerwona , ale tylko ta chińska w kostkach. Zero smażonych potraw, słodyczy, alkoholu. Zrobiłam wyniki badań na tydzień przed rozpoczęciem diety i 3 miesiące po diecie . BYŁAM W SZOKU I LEKARZE TEŻ. Bez żadnych leków nastąpił całkowity powrót do zdrowia. Wszystkie dolegliwości ustąpiły. Na początku bolały mnie kolana i nie mogłam za bardzo się ruszać - tylko chodzenie z kijkami NORDIC WALKING, bo one odciążają stawy kolanowe. Na rower wsiadłam dopiero po 4 miesiącach.
Bardzo mi pomogło również oglądanie metamorfoz z Mariolą Bojarską-Ferenc, która w kapitalny sposób wystąpiła w roli agentki do zadań specjalnych i potrafiła zmotywować nie tylko młode , ale i dojrzałe kobiety do zmiany swojego stylu życia i stylu myślenia. Wielokrotne obejrzenie wszystkich odcinków z Mistrzynią Fitness Polski spowodowało, że i ja chciałam dobrze wyglądać i dobrze się czuć. Chciałam być nie tylko zdrowa, ale i nosić dopasowane, kolorowe ubrania, podkreślające moją kobiecość, a nie szerokie długie i ciemne spódnice na gumce i workowate ubrania.
W pierwszym miesiącu schudłam 8kg, potem przez 5 miesięcy po ok.5 kg, potem 3-4kg, potem 2 kg, aż po roku zrzuciłam w sumie 50 kg i osiągnęłam wymarzoną wagę 55kg . To mi wystarcza. Skórę mam bardzo dobrą , nie sterczy mi brzuch, wyglądam naprawdę dobrze (to zdanie moich znajomych), jak na swoje 58 lat, a wyniki badań i kondycję mam , jak 20-latka.
W pierwszym miesiącu schudłam 8kg, potem przez 5 miesięcy po ok.5 kg, potem 3-4kg, potem 2 kg, aż po roku zrzuciłam w sumie 50 kg i osiągnęłam wymarzoną wagę 55kg . To mi wystarcza. Skórę mam bardzo dobrą , nie sterczy mi brzuch, wyglądam naprawdę dobrze (to zdanie moich znajomych), jak na swoje 58 lat, a wyniki badań i kondycję mam , jak 20-latka.
Z rozmiaru ubrań 52-54 zeszłam na 38. Cieszę się życiem i wiem, że CHCIEĆ TO ZNACZY MÓC. I to w sposób naturalny i zdrowy .Wiem, że byłam uzależniona od tzw. śmieciowego jedzenia i powiem, tak jak alkoholik. Alkoholik zawsze będzie alkoholikiem, tylko niepijącym. Ja powiem - ZAWSZE BĘDĘ OBŻARTUSKĄ, TYLKO TERAZ NIE OBŻERAJĄCĄ SIĘ. Teraz wreszcie kocham życie, uwielbiam jazdę na rowerze, chodzenie z kijkami, codziennie ćwiczę na przyrządach – niedaleko mojego miejsca zamieszkania jest siłownia plenerowa, gdzie ćwiczę ok. 1 godz. dziennie, spotykam się tam z ludźmi, których zachęcam do odchudzania i przejścia na zdrowy styl życia.
Na koniec nadmienię, że bardzo jestem wdzięczna Adrianowi Lukoszkowi za danie mi wiary i motywacji , Marioli Bojarskiej-Ferenc, która w cudowny sposób motywowała osoby na pierwszy rzut oka nieciekawe i zalęknione , które nie wiedziały od czego zacząć (do których ja również się zaliczałam), wiele też zawdzięczam grupom wsparcia, moim koleżankom i znajomym, bo wiem, że w grupie siła. Również dziękuję SUPERLINII za wspaniałe artykuły, które niesamowicie motywują i dają dużą wiedzę na temat odchudzania i zdrowia. SUPERLINIA była pierwsza, którą polubiłam i tak się przyzwyczaiłam, że z utęsknieniem czekam na każdy kolejny numer.
Moje ulubione powiedzenie:
"TEN, KTO CHCE SZUKA SPOSOBU, TEN, KTO NIE CHCE, SZUKA POWODU"