Nie wiem, czy można ją kupić, ale skoro na nią trafiłam w tym roku w ogródku teściowej, to napiszę, że to coś rewelacyjnego! Nijak się ma do smaku dyni, kolorem też jej nie przypomina. Dla mnie smak bardziej zbliżony do kabaczka, bardzo delikatny, a te niteczki makaronowe są super.
Znalazłam informacje, że jest wiele odmian tej dyni, ja miałam zieloną. Jeśli ktoś makaronową trafi, to niech kupuje bez zastanowienia. A dla tych co mają ogródki działkowe – polecam na wiosnę zasiać.
Taką dynię przekrawamy na pół, usuwamy pestki i pieczemy ją w 180st. w piekarniku, około 30 minut. Nie za długo, żeby zupełnie nie rozmiękła. Efektem takiego podpiekania są właśnie te niteczki makaronowe, które można wydrążyć widelcem. Na surowo ich nie widać i w mojej dyni nie dało się takich wyciągnąć, dopiero po upieczeniu. Tak upieczone połówki dyni po prostu można przyprawić i zjeść na ciepło. Nawet bez przypraw jest dobra, lekko słodkawa.