logo

logo

piątek, 30 listopada 2012

Jak przetrwać Święta na diecie






W nastroju już prawie grudniowym czekamy na Święta. Sądząc po Waszych licznych pytaniach w komentarzach i mailach, ogólnie rzecz biorąc widzę lekką panikę. Szczególnie martwią się Ci, co im dieta dobrze idzie w ostatnim czasie i boją się, że Świętami zaprzepaszczą wszystko.



Niestety nie mam dobrych wiadomości, nie umiem Wam obiektywnie poradzić jak te Święta przetrwać. Na myśl przychodzi mi jedna porada – nie jeść (w sensie nie obżerać się). Ale wiem, że taka porada, to żadna porada. 





Możecie przyjąć dwa podejścia, każde słuszne, ale każde z innymi konsekwencjami. 


Na pewno część z Was wyznaje zasadę, że Święta są raz w roku, więc dla nich warto odpuścić dietę, a potem wrócić do poprzedniego trybu życia. Wiadomo, że przecież w tak krótkim czasie nie przytyjemy nie wiadomo ile, więc zasadniczo jest to dobre podejście. Kilka dni sielanki, uśmiechu i kosztowania pyszności. Pytanie tylko czy po takim odpuszczeniu diety będziemy mieć na tyle siły w sobie, żeby z dnia na dzień powiedzieć, że Święta się skończyły i wracamy do zdrowego trybu życia. Bo jeśli macie wiarę w samych siebie, że mobilizacja będzie, to jak najbardziej zapomnijcie o kaloriach na ten czas.

Drugie podejście jest takie, że nie odpuszczamy diety i trzymamy się zasad, że słodkości nie jemy, a konkrety w ilościach rozsądnych. Oczywiście nie będziemy biegać z wagą kuchenną wokół wigilijnego stołu i przeliczać wszystkiego na kalorie, ale chodzi o zachowanie rozsądku. To też moim zdaniem jest dobre podejście, bo jeśli ktoś ma pokaźne wyniki utraty wagi wypracowane w ostatnich miesiącach, to nie dość że przeżyje Święta bez wyrzutów sumienia, to jeszcze będzie dumny z siebie, że silna wola nie zawodzi nawet w obliczu tak wielu pokus.

I tu nasuwa się złota myśl, żeby połączyć dwa podejścia, czyli UMIAR. Łatwo powiedzieć – trudniej wykonać.



Moje pierwsze Święta po diecie


Po moich żywieniowych zmianach, to będą trzecie Święta Bożego Narodzenia. Nie boję się ich, bo znam siebie i wiem, że moja silna wola nie zawodzi. Ale mam kilka rad jak ja sobie z tym poradziłam w pierwsze Święta – wtedy miałam strach w oczach już w okolicach 6 grudnia.
Po pierwsze postanowiłam aktywnie włączyć się w przygotowania Wigilii, zresztą od lat jest ona w moim domu, więc jako gospodyni robię większość potraw. Samodzielne przygotowanie potraw dało mi pewność tego, że wszystko jest dietetyczne, bez zbędnego tłuszczu, panierek, zasmażek itp. Bez problemu na Wigilii spróbowałam każdej potrawy, nie bałam się kalorii. Dodatkowo, uwierzcie mi, czułam się lepiej niż kiedykolwiek, nie byłam obżarta, nie miałam tego uczucia, że zaraz pęknę. Z uśmiechem i dumą zakończyłam dzień. Można powiedzieć, że zrobiłam sama sobie prezent w postaci wiary, że skoro Święta udało mi się przeżyć, to mam szansę pokonać wszelkie słabości i przestałam się martwić, że czeka mnie jojo za jakiś czas.
Po drugie nie jadłam oczami, spróbowałam każdej potrawy w ilościach bardzo małych, co nie znaczy, że się nie najadłam. Kiedyś był barszczyk, więc z 5 uszek, potem karp smażony, więc cały dzwonek, pierogi – no to ze 3szt. i właściwie miałam już uczucie sytości. No ale te babcie: trzeba wszystkiego spróbować, bo to tradycja. Tak więc na siłę później się nakłada, a na koniec się pęka. A ja przyjęłam zasadę, że nakładam mniej, przecież zawsze mogę wrócić do każdej z potraw. Ale zazwyczaj nie wracam, bo po 12-stej mam umiarkowanie dość.

Ciasta i ciasteczka
Najgorsze wyzwanie dla większości, to ciasta. I tu też aktywnie się włączam w pieczenie. Ciasteczka są dietetyczne i zdrowe, pierniki i serniki odchudzone. Wiadomo, że to nie to samo, co tradycyjne, ale czy w Świętach chodzi tylko o to jedzenie? Czy nie można miło rodzinnie spędzić czasu konsumując piernik bez tłuszczu o wartości 80kcal, a nie 350kcal? To nadal te same rodzinne Święta przy pachnącej i kolorowej choince.

To jak spędzicie Święta, czy jedząc czy nie jedząc, to każdego indywidualna sprawa, każdy ma inny charakter, każdy siebie zna i wie czy mu się uda zmobilizować na nowo do diety.

Niestety Ci co nie mają silnej woli, a mimo wszystko udało im się wkręcić w to dietetyczne kółko muszą sami ocenić swoje możliwości. Zadajcie sobie pytanie, czy warto niszczyć to, nad czym się pracowało ostatnie miesiące albo czy warto odpuszczać sobie tych pyszności, skoro są tylko raz w roku.

Postanowiłam jednak trochę Wam pomóc w tym przetrwaniu Świąt. Zrobię takie miejsce na blogu, mam nadzieję, że z Waszą pomocą, gdzie zgromadzę przepisy na dietetyczne wigilijne potrawy i dietetyczne słodkości, które można by pod Święta podciągnąć. Dam też przepisy tradycyjne, częściowo ku przestrodze, ale też dlatego, że co tradycja to tradycja i nie ma co się łudzić, że powstanie tu dietetyczna kutia. Pewnych rzeczy się nie da ominąć, bo przy nadmiernym kombinowaniu kutia przestanie być kutią, a przecież nie o to chodzi. Liczę na Waszą pomoc, piszcie co chcecie odchudzić, co mam przygotować, opracować, czego Wam brakuje. Częściowo już mam pomysły, które mi przysyłacie w mailach, więc do dzieła, przetrwamy te Święta i nie damy się kaloriom! 

Startujemy 1 grudnia!