Składniki:
buraki czerwone (1kg)
1 duża cebula (100g)
kilka ząbków czosnku
kawałek chrzanu
liście laurowe
pieprz w ziarnach, gorczyca
kromka razowego chleba na zakwasie
Zalewa:
woda (1l)
sól (1-2 łyżeczki)
buraki czerwone (1kg)
1 duża cebula (100g)
kilka ząbków czosnku
kawałek chrzanu
liście laurowe
pieprz w ziarnach, gorczyca
kromka razowego chleba na zakwasie
Zalewa:
woda (1l)
sól (1-2 łyżeczki)
Przygotowanie:
Surowe buraczki obieramy kroimy na małe kawałki. Można zetrzeć na tarce, ważne, żeby było ich jak najwięcej, wtedy więcej smaku przejdzie do barszczu. Ilość buraków podaję orientacyjnie, musicie ilość dopasować do słoika jaki macie do kiszenia. Cebulę kroimy w piórka, chrzan obieramy i kroimy na kawałki, czosnek obieramy i kroimy w plasterki (też w celu wyciągnięcia z niego jak najwięcej aromatu). Wszystko wrzucamy do słoika do kiszenia (takiego do małosolne w sezonie), dosypujemy przyprawy w całości i zalewamy letnią wodą z solą. Uważajcie na ilość soli, lepiej mniej, a później posolić. W przeciwieństwie do ogórków małosolnych tu spożywamy wodę, a nie buraczki, więc woda nie może być przesolona. Jak już słoik zalejemy, to na wierzchu wkładamy kromkę razowego chleba na zakwasie.
Jak już będziemy czuć charakterystyczny zapach kiszonki, a woda z buraczków będzie kwaskowa i smaczna, to na sitku odsączamy esencję buraczkową i to jest nasz barszczyk.
Czas kiszenia jest różny, kiedyś po 5 dniach był dobry, a innym razem 2 tygodnie czekałam. Lepiej nastawić wcześniej, a jak będzie dobry, to zlać do słoika i wstawić do lodówki, tam spokojnie może czekać na Wigilię.
Słyszałam o dwóch metodach przygotowywania i obie wypróbowałam. Pierwsza, to taki kiszony barszczyk połączyć z ugotowanym wywarem warzywnym w proporcji 1:1. Podajemy wtedy barszczyk lekko podgrzany, ale nie doprowadzamy do wrzenia, bo straci na smaku. Moim zdaniem w ogóle już wtedy nie smakuje jak kiszony.
Druga metoda, według mnie lepsza, to spożywanie tylko tej części kiszonej, nie łączyć go z wywarem (a już nie wspomnę, że najlepszy jest prosto z lodówki, mega orzeźwiający). Taki sam kiszony również lekko podgrzewamy, bez wrzenia. Temperatura powiedzmy taka, że nie parzy i nie trzeba dmuchać.
Surowe buraczki obieramy kroimy na małe kawałki. Można zetrzeć na tarce, ważne, żeby było ich jak najwięcej, wtedy więcej smaku przejdzie do barszczu. Ilość buraków podaję orientacyjnie, musicie ilość dopasować do słoika jaki macie do kiszenia. Cebulę kroimy w piórka, chrzan obieramy i kroimy na kawałki, czosnek obieramy i kroimy w plasterki (też w celu wyciągnięcia z niego jak najwięcej aromatu). Wszystko wrzucamy do słoika do kiszenia (takiego do małosolne w sezonie), dosypujemy przyprawy w całości i zalewamy letnią wodą z solą. Uważajcie na ilość soli, lepiej mniej, a później posolić. W przeciwieństwie do ogórków małosolnych tu spożywamy wodę, a nie buraczki, więc woda nie może być przesolona. Jak już słoik zalejemy, to na wierzchu wkładamy kromkę razowego chleba na zakwasie.
Jak już będziemy czuć charakterystyczny zapach kiszonki, a woda z buraczków będzie kwaskowa i smaczna, to na sitku odsączamy esencję buraczkową i to jest nasz barszczyk.
Czas kiszenia jest różny, kiedyś po 5 dniach był dobry, a innym razem 2 tygodnie czekałam. Lepiej nastawić wcześniej, a jak będzie dobry, to zlać do słoika i wstawić do lodówki, tam spokojnie może czekać na Wigilię.
Słyszałam o dwóch metodach przygotowywania i obie wypróbowałam. Pierwsza, to taki kiszony barszczyk połączyć z ugotowanym wywarem warzywnym w proporcji 1:1. Podajemy wtedy barszczyk lekko podgrzany, ale nie doprowadzamy do wrzenia, bo straci na smaku. Moim zdaniem w ogóle już wtedy nie smakuje jak kiszony.
Druga metoda, według mnie lepsza, to spożywanie tylko tej części kiszonej, nie łączyć go z wywarem (a już nie wspomnę, że najlepszy jest prosto z lodówki, mega orzeźwiający). Taki sam kiszony również lekko podgrzewamy, bez wrzenia. Temperatura powiedzmy taka, że nie parzy i nie trzeba dmuchać.